Przejdź do głównej zawartości

Klątwa Atlantydów - Mot

Klątwa Atlantydów - Mot

Mot w potyczce z Księgą stracił obie dłonie. Teraz każą mu walczyć ze strażnikiem Księgi. Czy Bóg Śmierci zrezygnuje, a może jednak potężna moc Księgi warta jest, aż takiego poświęcenia? 


Mot-bóg śmierci siedział na drewnianym krześle w ciasnej izbie i spoglądał ze łzami na swoje zwęglone dłonie. Tyle tysięcy lat przetrwał na tej paskudnej ziemi dumny ze swojego wyglądu oraz zręczności, a tu tylko raz zaufał skrzydlatemu i skończył jak kawał zwęglonego drzewa.
Splunął siarczyście na ziemię. Wbił wrogie spojrzenie najpierw w Achnatona, który na oczach wszystkich, bezwstydnie macał swojego kochanka i głupkowato potakiwał głową, przyozdobioną wielką, rubinową koroną. Później spojrzał na Lilith.
Mroczna królowa maszerowała nerwowo po izbie, zamiatając suknią brudną, drewnianą podłogę. Co chwila rzucała w nich wściekłym i pełnym żądzy krwi spojrzeniem. Wyłamywała nerwowo palce, na przemiennie jej podgryzając. 
Mot nienawidził jej równie mocno, jak jej głupkowatego syna, ale nie miał lepszej koncepcji na układ, żeby pokonać wybrańców. Przepłynął wzrokiem po sali. Zleźli się wszyscy skreśleni przez Moce bogowie i demony, które równie mocno, jak on pragnęły unicestwić Atlantydę i jej mieszkańców. 
Przy stole siedziała Feniks z włosami spiętymi w warkocz. Miała na sobie powłóczystą, prawie prześwitującą szatę. Obok niej siedziała Arachna. Twarz miała pyzatą i rumianą. Jej oczy były ciemne niczym wody Styksu. 
Mot na chwilę zatrzymał na niej wzrok. Była całkiem powabna i całkiem w jego guście. Jednak nie cierpiał pająków, a już najbardziej ich kosmatych odnóży.  Na samą myśl, aż nim wstrząsnęło. Odetchnął. 
Dalej, obok Arachny siedział Tanatos. Kołysał się radośnie na krześle, rytmicznie stukając przednimi nogami mebla. Jego parszywa gęba wykrzywiła się w grymasie uśmiechu. Bawił się wyśmienicie. Chyba jako jedyny w tym całym zbiegowisku. 
Achnaton zajął miejsce tuż obok matki, na szczycie stołu, po jej prawicy. Obok niego dumnie niczym perski kocur prężył się Nechbet. 
Pod ścianą, lekko wykluczone ze wspaniałej śmietanki stały trzy wyklęte. Pamiętał je z czasów pierwszych wojen. Szerzyły postrach wśród mrocznych, a dziś siedziały z nimi razem przy stole. Życie bywa kapryśne. 
Kiedyś doskonałe wojowniczki mocy, dziś wyklęte. Stały teraz lekko zgarbione, wciśnięte w kąt. Łypały na nich niepewnym, podejrzliwym wzrokiem. Choć wyglądały na przerażone łanie, to ich ciała były gotowe do ataku w każdej chwili. 
Wszyscy byli tu nerwowi. Właściwie to każdy z nich miał dobry powód, żeby zabić drugiego. Tylko jedno trzymało ich w ryzach, chęć zemsty.  Teraz bardziej nienawidzili wybrańców, jednak gdy się ich pozbędą zapewne ruszą na siebie, a obecne pakty przestaną obowiązywać. 
Mot ponownie spojrzał na Lilith. Była dziwnie spokojna. Maszerowała po izbie. Co chwila spoglądała na nich wyniosłym i pełnym dumy wzrokiem, jakby wiedziała coś, co zapewni jej nie tylko upragnioną koronę mrocznych, ale też zwycięstwo nad Mocami.  
Żeby złamać zaklęcie Księgi, potrzebujemy strażnika — powiedziała Lilith i zatrzymała się w pół kroku na środku izby. Całe zgromadzenie wbiło w nią zaskoczone spojrzenie. Nagle sala zawrzała. Nastąpiło wielkie poruszenie. Mot poderwał się na równe nogi.
Ta anielska przybęda, twierdziła, że umiesz złamać zaklęcie bez strażnika! — ryknął, wymachując zwęglonym kikutem.
Milcz prostaku! — zawarczała wściekle Lilith i doskoczyła do niego. Nastroszyła się jak jeżozwierz, uniosła szponiastą dłoń tuż nad jego podłużną twarzą. — Malachaj nie jest przybłędą — wysyczała — tylko potężnym grigori. 
Mot zastygł. Choć w dawnych czasach uchodził za kapryśnego i potężnego boga, to teraz był okaleczonym przez Moce oraz jej wybrańców schorowanym demonem. Wpatrywał się w rozgniewaną twarz królowej, która gotowa była rozszarpać mu pysk w szmaty. Nie miał najmniejszych szans w starciu z Lilith. Odetchnął. Pochylił głowę na znak poddaństwa i skulił się w sobie. Królowa odpuściła. Na odchodne syknęła złowieszczo w jego stronę.
Musiał czekać i być cierpliwy, jak oni wszyscy zdani na łaskę kapryśnej magini. Dopóki Lilith nie odpieczętuje księgi, która pomoże im odzyskać pełnię sił, pozostanie słabą, zgorzkniałą wersją dawnego siebie.
Matko, po co nas tu wezwałaś? — spytał znudzonym głosem Achnaton i przesunął dłonią po nagim torsie Nechbeta. Jego oczy rozbłysły pożądaniem. Ewidentnie  miał już w głowie własny plan jak spędzić dzisiejsze popołudnie. 
Malachaj znalazł sposób jak poskromić strażnika i złamać pieczęcie Księgi. — Lilith zaczęła spokojnym głosem. — Już wkrótce do nas dołączy i zdradzi nam tożsamość strażnika.
O najmroczniejsza, nawet znając jego tożsamość, nie wiemy, czy w ogóle się narodził. — Arachna spojrzała na Lilith. — Nawet jeśli, to ma na swoich usługach Księgę. Gdy tylko się do niej zbliży, zniszczy nas wszystkich. 
Księgę jest uśpiona. Opieczętowałam ją silnym zaklęciem i nawet jeśli... — tłumaczyła Lilith
Wybacz pani — przerwał jej Tanatos — ale jesteś zbyt młoda, żeby pamiętać prawdziwą moc Księgi. — Bóg zniszczenia podniósł się z krzesła i zrobił kilka kroków. — Pamiętam czasy ostatniego strażnika i pierwszego. Ostatni był mizerną namiastką pierwszego, a mimo to żaden z nas nie był w stanie go pokonać. Zmiótł zastępy pierwszych demonów pstryknięciem palca. Gdy tylko Księga, wyczuje swojego pana, wierz mi królowo, żadne czary ani pieczęcie jej nie zatrzymają. Jej moc pochodzi od Źródła, od samych Mocy, a pierwiastki ducha Rajzela zaklęte w nich obu są jak nierozerwalna więź. Pamiętają, że były częścią całości i znów chcą się połączyć. 
Lilith spojrzała na niego bystro. Jej oczy płonęły wściekłością. Zasyczała złowrogo. Ruszyła na niego z impetem. Mot widząc rozjuszoną królową, skulił się w sobie. Nawet Tanatos stracił pewność siebie. Nim jednak Lilith zdążyła zaatakować, nieoczekiwanie w drzwiach stanął Malachaj. Mot zasyczał wściekle. Ukrył spalone dłonie pod płaszczem i skulił się w sobie. 
Znam imię strażnika! — ryknął radośnie skrzydlaty i zamknął za sobą drzwi. W izbie zapanowała cisza. Lilith, aż rozbłysła z radości i dumy.  Podbiegła do niego i zapominając o całym towarzystwie, pocałowała kochanka namiętnie w usta. 
Mów więc! Kim on jest? — Achanton zerwał się z krzesła. 
Malachaj spojrzał na wampira z wyższością. Odsunął Lilith od siebie delikatnie i obejmując ją w pół, spojrzał na zebranych. 
To córka Augustusa II, króla Atlantydy — powiedział. 
Twarze zebranych pobladły. Lilith lekko się zachwiała. Jej czarne serce zaczęła bić jak oszalałe. Mot wciągnął ze świstem powietrze i ryknął śmiechem. Śmiał się jak wariat. Obejmował spalonymi kikutami zapadły brzuch i rechotał jak szaleniec. Zaskoczone spojrzenia wbiły się w niego niczym harpuny. Bóg umarłych wcale się nimi nie przejął, ani złośliwymi szeptami, które oskarżały go o utratę rozumu. 
Po jego pociągłej, żółtej gębie spływały łzy radości. Uderzał lewym kikutem w kolano i zanosił się od śmiechu. Nagle zastygł i ryknął wściekle.
Banda idiotów! — Zerwał się z krzesła, a jego postać na chwilę odzyskała dawną siłę. — Wy się nazywacie bogami! Mrocznymi! Potężnymi demonami! — syczał wściekle. — To walkiria. Nie tylko jest strażnikiem, ale i walkirią. W jej żyłach płynie krew Uriel. Szybciej wam łby rozłupie, niż ulegnie.
Mot poczuł, jak ciało mu drętwieje, a krew odpływa z głowy. Zimny pot oblał mu czoło. Czuł, jak słabnie. Zawinął wokół szyi koniec płaszcza i ruszył w stronę drzwi, częstując bladą jak pergamin Lilith i jej zdziwionego kochanka — anioła morderczym spojrzeniem.
Masz jakiś pomysł, skrzydlaty? — syknął z kpiną w głosie w stronę Malachaja.
Trącił ich, uderzając skrzydlatego w brak ramieniem i mocno chwycił za klamkę.
Rytuał krwi — powiedział cicho Malachaj. Mot zatrzymał się w pół kroku. Opuścił rękę i nie odwracając się do nich, powtórzył.
Rytuał krwi.
c.d.n.

Klątwa Atlantydów 
Cześć I
Herosi i Upadli 

Klątwa Atlantydów - Prolog
Klątwa Atlantydów - Persywia
Klątwa Atlantydów - Tanatos 
Klątwa Atlantydów - Ares
Klątwa Atlantydów - Malachaj 
Klątwa Atlantydów - Diana
Klątwa Atlantydów - Achnaton
Klątwa Atlantydów -  Odyn
Klątwa Atlantydów - Aszka
Klątwa Atlantydów - Wyrocznia
Klątwa Atlantydów - Gorgona
Klątwa Atlantydów - Królowa
Klątwa Atlantydów - Balzak
Klątwa Atlantydów - Izyda
Klątwa Atlantydów - Dżin
Klątwa Atlantydów - Zarisa
Klątwa Atlantydów - Meduza
Klątwa Atlantydów -  Atria
Klątwa Atlantydów -  Mot
Klątwa Atlantydów -  Tezeusz
Klątwa Atlantydów - Amfitria
Klątwa Atlantydów - Kuszi 
Klątwa Atlantydów - Feniks
Klątwa Atlantydów - Marek
Klątwa Atlantydów - Lilith 
Klątwa Atlantydów - Kuszi

Cześć II
Wina i Kara 
Klątwa Atlantydów - Feniks
Klątwa Atlantydów - Diana
Klątwa Atlantydów - Lilith
Klątwa Atlantydów - Wyrocznia
Klątwa Atlantydów - Dżin
Klątwa Atlantydów - Izyda
Klątwa Atlantydów - Mot

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Klątwa Atlantydów - Wyrocznia

"Są przepowiednie, które muszą pozostać nieopowiedziane, dopóki się nie wypełnią. Wszystko ma swój początek i koniec" Wyrocznia widzi wszystko. Wie, że aby dobrze poznać przesłanie widzenia, musi być bardzo ostrożna. Czasem drobiazg, z pozoru mało znaczący, może mieć ogromny wpływ na przyszłość królestwa, a nawet świata. Czy tym razem właściwie odczytała znaki? Sny to zawoalowane wskazówki, które zdradza nam wszechświat. Czasem są ukrytymi lękami, czasem pragnieniami, a czasem zapowiedzią przyszłości.  Pytia , dzięki swojemu darowi wieszczki, który odziedziczyła po matce, znała odpowiedzi na wiele pytań i doskonale umiała rozszyfrować każdy, nawet ten najbardziej zawiły czy dziwaczny sen. Trudność pojawiała się wtedy, gdy musiała poznać znacznie własnych wizji i snów. Tu była bardzo ostrożna w osądach. Nie zawsze obrazy, które widziała, był jasne i czytelne. Były to widzenia wielopoziomowe, a obejrzane z innej perspektywy mogły dać zupełnie odmienną odpowiedź. Źle odczytana w...

Klątwa Atlantydów - Odyn

Odyn podejrzewa, że dowódcy mrocznych zostali uwolnieni i atakują Atlantydę. Jednak musi mieć pewność, nim powiadomi króla. Czy mistrz odkrył sekret mrocznych, który tak skrzętnie chronili?  Na Moce, to chyba koniec świata, stwierdził Odyn , słuchając w skupieniu raportu Aresa na temat ostatniego, nieudanego polowania na arachnę. Nagle gładka powierzchnia Oka Ra zadrżała, a twarz młodego dowódcy rozlała się jak akwarela. Przez chwilę zniknął także głos. Nie minęła chwila, a twarz młodzieńca ponownie pojawiła się w odbiciu. — Nie mam wątpliwości mistrzu . — Odyn usłyszał niewyraźny głos Aresa. — Mógłbyś powtórzyć, coś przerwało. — Tak. W Atlantis grasuje arachna. Nie mam wątpliwości. — Jesteś pewien? — Odyn wbił w niego zaciekawione spojrzenie i nim usłyszał odpowiedź, podsumował. — Na Jasność, one wymarły jakieś 500 lat temu.  — Mistrz chwycił się za głowę.  — Gdy czekałem na demona, podszedł do mnie jakiś marynarz. Powiedział, że kilka dni temu, za nim odkryto zwłoki, ...

Klątwa Atlantydów - Wyrocznia

  Wyrocznia zna wiele sekretów. Każdy mieszkaniec starożytnego świata po radę przychodzi właśnie do niej. Co sprowadziło wielkiego mistrza Walhalli do świątyni?  — Ciekawe czego on znów może chcieć? — Kloto  zastanawiała się, obserwując wielkiego mistrza Akademii Walhalli wchodzącego w bramę świątyni. Nigdy z nim nie rozmawiała. Nie dlatego, że jej nie intrygował, czy nie wzbudzał jej ciekawości jako osoba, wręcz przeciwnie, była nim zafascynowana. Jednak, gdy tylko pojawiał się na jej drodze, coś ją paraliżowało i nie potrafiła wydusić z siebie słowa. Nigdy nie widziała też jego przędzy, co jeszcze bardziej rozbudzało jej ciekawość. Tylko Pytia spędzała z nim długie godziny, sam na sam. Przeważnie siedzieli w bibliotece albo spacerowali po ogrodzie. Dużo rozmawiali, a treści tych rozmów, wyrocznia nie zdradziła, nawet siostrom. Lachesis bała się Odyna, właściwie to bała się wybrańców, obcych, kupców, władców, jednym słowem nie lubiła obcych. Jakoś nie zabiegała też o...