Przejdź do głównej zawartości

Klątwa Atlantydów - Kuszi

Klątwa Atlantydów - Kuszi


Kuszi nagle oprzytomniała. Kilka chwil przed pojedynkiem dotarło do niej jaka jest głupiutka. Czy ten przebłysk mądrości ochroni ją przed kolejną katastrofą? Jak potoczy się pojedynek? Kto wygra?


Nagle dociera do ciebie, jaka jesteś próżna i głupiutka.
Stoisz i oddychasz. Oddech jest ciężki, jakby twoją pierś przyciskało imadło. Mroczne myśli kłębią się w twojej głowie, gęste i czarne jak smoła. Zlepki wspomnień i miliony analiz, które robiłaś całą noc tylko po to, żeby odkryć, to co wiedziałaś już od dawna. Nie uda się. To nie może się udać. I już wiesz, że jesteś w potrzasku.
Powietrze gęstnieje wokół ciebie i nagle zamyka cię w bańce, w której masz wrażenie, że jesteś miliony razy wolniejszy i cięższy. Jesteś jak sparaliżowany. Czujesz się niczym bohater niekończącego się złego snu, w którym biegniesz ile sił w nogach, a mimo to nadal stoisz w miejscu.
Ciało oblał pot, a jedwabna zbroja przylgnęła do pleców niczym druga skóra. Usta masz sine i zaciśnięte. W dłoni ściskasz mocno asagaj, jakby on był jedyną drogą ucieczki. Jedynym ratunkiem.
Stojąc na środku placu, kilka minut przed wschodem, owiewana przez morski wiatr, z jedyną przyjaciółką u boku — Kuszi się modliła. Po raz pierwszy w życiu.
Nie modliła się o zwycięstwo, czy o cud, który zapobiegnie tej katastrofie, ale o to, aby następnym razem nim otworzy usta i wyzwie Izydę na pojedynek, coś spadło jej na głowę.
Dziś tylko musiała przeżyć ten koszmarny poranek i jakoś to będzie. Kiedyś przecież zapomną o jej porażce.
Przeżyjesz to, bo jesteś Kuszi. Jesteś córką wielkiej królowej i zdolnej maginii Telleny oraz potężnego króla Atke - Gerenta. Jesteś walkirią - wybrańcem. Może nieco trefnym, ale po coś masz to cholerne znamię. Moce się nie mylą. Przetrwasz, bo pochodzisz z Atke, lud ten nigdy się nie poddaje. Jest miękki jak woda i wytrwały. Woda drąży skały.Kuszi zacisnęła mocniej palce na drzewcu.
Jesteś?! — Usłyszała za sobą drwiący i lekko zaskoczony głos Diany.
Założyłyśmy się z Dianą, że nie przyjdziesz. — Izyda wychyliła się zza pleców arcyksiężnej.
Kuszi odwróciła się na pięcie i obrzuciła je dumnym oraz pełnym wrogości spojrzeniem.
Księżniczka Atke nigdy nie tchórzy — powiedziała i wtedy poczuła, jak jej ciało zadrżało. Była rozdygotana jak galareta. — Przetrwaj to. — Rozkazała sobie.
Uda się — pisnęła cicho Zarisa, mrugnęła motywująco i na znak wsparcia, zacisnęła mocno kciuki. Kuszi uśmiechnęła się blado i odetchnęła głęboko.
Wszystko mogło pójść nie tak. Zarisa mogła nie wniknąć do umysłu tej rudej małpy, mogła się pomylić i jej wmówić porażkę, a Izydzie przekazywać myśli o jej kolejnym kroku. Mogło spaść im na głowy niebo albo mogła też rozhulać się nawałnica.
Spojrzała w niebo. Wciąż było spokojne i jasne.
Przez chwilę przyglądała się Izydzie. Była jak doskonała maszyna wojenna. Jeśli istniał wzór idealnego wojownika to była nim Izyda. Ruda była wysoka i szczupła. Miała świetnie umięśnione i wyćwiczone ciało. Była prężna i gibka, w dodatku niebotycznie silna. Nie jeden alatumrii rozwalił nos o jej lewy sierpowy. 
Izyda zdjęła kaftan i rozruszała mięśnie. 
Tłum gapiów dopisał. Nie mogło być inaczej. Nie często zdarzała się taka bitka. Kuszi rozejrzała się dookoła.
Zlecieli się jak sępy głodni widowiska. Ona już im zaserwuje widowisko. Właśnie wtedy do jej umysłu wdarła się szalona myśl. Jeśli nie przejdzie ostatniej próby, będzie musiała opuścić akademię i wrócić do domu, a jeśli wyślą ją na próbę, pojawi się okazja, żeby uciec jak najdalej od tego całego cyrku dziwadeł.
Spojrzała na Zarisę. Tylko dla niej i dzięki niej tu przetrwała. Jak ona sobie bez niej poradzi? Jęknęła w myślach.
Rusz się ruda, nie mamy całego dnia! — powiedziała mocnym głosem Kuszi.
O rany, tak ci się spieszy, żeby dostać łomot?
Przyszłaś się bić, czy mielić ozorem?
Stanęły na wprost siebie. Ognista wojowniczka, dumna i prężna niczym rozjuszona pantera oraz ona. Wątła, przerażona, mała dziewczyna ze znamieniem wojownika na łopatce.
Pięści, czy broń? — Diana spojrzała pytającym wzrokiem, przeskakując spojrzeniem z Izydy na Kuszi.
Wybieraj. — Izyda wskazała na przeciwniczkę.
Asagaje. Kuszi uniosła kij.
Dziecinada — jęknęła Izyda i ziewnęła przeciągliwe, dając tym samym znać, jak bardzo jest już znudzona. — Niech będzie — przytaknęła niechętnie. — Myślałam, że jesteś bardziej kreatywna.
Wybacz, że cię rozczarowałam.
Zarisa przełknęła ślinę. Podbiegła do przyjaciółki i pochyliła się w jej stronę, już miała jej coś szepnąć do ucha, gdy napotkała podejrzliwe spojrzenie Izydy. Posłała rudej sztywny uśmiech i automatycznie zaczęła masować ramiona Kuszi
Jestem gotowa — szeptała. — Jesteś pewna?
Kuszi tylko przytaknęła. Zarisa pospiesznie wróciła na swoje miejsce i wmieszała się w tłum. Splotła palce, ukryła dłonie za plecami, żeby nikt nie odkrył jej podstępu i zaczęła medytację. Przymknęła powieki. Odcięła się od świata i ruszyła w podróż do umysłów.
Tymczasem Kuszu zimnym, wyrachowanym spojrzeniem zmierzyła przeciwniczkę. Mocno chwyciła asagaj i machnęła nim demonstracyjnie.
Nie wysilaj się. Zrobię to szybko — Izyda zadrwiła z niej.
Zobaczymy — wycedziła przez zęby Kuszi.
Ruszyły. To było jak zderzenie ze słońcem. Nim Zarisa wniknęła w ich umysły, Izyda rozłożyła przyszłą królową Atke trzema ciosami. Kuszi nie zdążyła nawet zrobić zamachu, a już leżała wygięta jak lumbago na placu. Nos miała złamany. Usta pełne krwi. W dodatku bolał ją cały bok i lewa ręka. Zasyczała wściekle. Podniosła się z trudem. Splunęła krwią. Wytarła nos. Bolał jak diabli.
Daj spokój. — Diana patrzyła na nią ogromnymi oczami. — Nie masz szans z Izydą.
Kuszi wstała. Chwiała się na nogach. Świat wirował jej przed oczami, ale stała. Nogi miała jak z waty, ale stała. Odetchnęła. Otarła łzy.
Dawaj ruda — syknęła prowokującym głosem Kuszi.
Izyda i Diana popatrzyły na siebie zaskoczone. Arcyksiężna chwyciła sztywno rudą za ramię i zaprzeczyła ruchem głowy.
Co boisz się? — drwiła z niej Kuszi. — Atke nigdy się nie poddaje — powiedziała pełnym gniewu głosem i z bojowym okrzykiem zaatakowała.
Izyda zrobiła unik. Nim Kuszi się zorientowała, nadziała się na asagaj rudej i ponownie oberwała salwę. Leżała na plecach i patrzyła na jaśniejące niebo. Nie myślała, że niebo jest tak piękne. Ciche, spokojne i zarazem niewzruszone.
Huczało jej w głowie. W ustach czuła słodko metaliczny smak krwi. Oddech miała płytki i szybki. Jej ciało było pogruchotane i to przez kogo, przez rudą. A co jeśli zderzy się z trollem, wiedźmą, albo wampirem? Zginie marnie.
To jakaś kpina — szepnęła.
Czuła jak twarz jej puchnie. Ciężkie powieki opadały jej na oczy i mimo ogromnego wysiłku nie była w stanie ich dźwignąć. Usta piekły i paliły niczym żywy ogień. Najgorszy był ból w piersi. Wydawało jej się, że leży tam wieki, a minęły zaledwie sekundy. Poruszyła się i zasyczała. To był błąd. Nie powinna się ruszać. A jednak przeturlała się na brzuch.
Daj spokój — błagała Zarisa — odpuść.
Wstała. Wsparła się o drzewiec, który nie wiedzieć jakim cudem wciąż trzymała w ręku. Stała. Przed nią stała Izyda. Wpatrywała się w nią. W jej złotych oczach dostrzegła teraz strach, zdziwienie i szacunek. W oczach Izydy dostrzec szacunek to było jak cud. Jak pokonanie grigori w pojedynkę - prawie niemożliwe. Poczuła dziwne ukłucie w sercu. Nie wiedziała, czy to przez liczne obrażenia, czy może wzruszenie.
Poważnie? Nie masz już dość? — Oczy Izydy stały się ogromne.
Atke się nie poddaje — wydusiła z siebie Kuszi i się zachwiała. Mocno chwyciła asagaj, wyprężyła dumnie pierś i odetchnęła z ledwością.
Przez ułamek sekundy, wydawało jej się, że Izyda chciała ją złapać, ale się cofnęła. Na twarzy rudej znów pojawiła się duma i nonszalancja.
To do dzieła — powiedziała Izyda, ale tym razem jej głos był cichszy i łagodniejszy.
Chwilę stały i patrzyły na siebie. Kuszi mocno trzymała asagaj, tylko po to, aby nie lunąć na ziemię. Izyda była rozluźniona i pewna siebie. Dla rudej to było jak chleb powszedni. Aura walkirii oplotła jej ciało niczym łuna gorejący krzew.
Co tu się dzieje! — Po placu, niczym huk trąby rozniósł się głos mistrza Terensa. — Co to ma znaczyć! — Zamaszystym krokiem, rozpychając kadetów na boki niczym taran wdarł się w sam środek placu.
Na widok Izydy i słaniającej się na nogach Kuszi, zatrzymał się w pół kroku. Gdy odzyskał rezon, wściekle zaryczał niczym wygłodniały lew, paraliżując wszystkich dookoła.
Takie jesteście odważne! Okładać się pięściami na placu. Może czas ruszyć na misję i powybijać kilka demonów! — Wrzeszczał, przeskakując spojrzeniem to na Izydę i znów na Kuszi.
Zapominałyście, po co tu jesteście?! Jak ważne zadanie wam powierzono?! Macie walczyć z mrocznymi siłami i dbać o zachowanie równowagi! — Zmierzył wściekłym spojrzeniem wszystkich i wskazując palcem na każdego z zebranych, nie przestawał wrzeszczeć. — Wasi przeciwnicy to demony, pomioty zła i upadli, a nie koledzy z ławki! Są miliony razy silniejsi od ludzi! Są inteligentne i przebiegłe. Potrafią wykorzystać wasze słabości przeciw wam, a jak wyczują niechęć między wami, to uwierzcie mi, na pewno ją wykorzystają! Większość z nich istnieje na tym świecie od co najmniej czasów Pierwszych królów! — wrzeszczał łapczywie łapiąc oddech i ocierając wściekle ślinę z brody. — To potomkowie upadłych, demonów, opieczętowani potężną magią. Po to wam moce, dary i wasz oręż, żeby walczyć z mrocznymi bestiami, a nie dla bitek w akademii! Wojownik Sił Najwyższych ma być silny, szybki, waleczny, sprytny i inteligentny! Czysty jak kryształ — wbił w nich zimne i stanowcze spojrzenie — bo wasi wrogowie to nie ludzie, a wynaturzone twory! Tylko czysty duch może ich pokonać! — Obrócił się na pięcie i wskazał palcem na Dianę. — Ty! Uleczysz tego młotka, a jak już będzie mogła powłóczyć własnymi girami, to zawleczecie swoje dupsko do Odyna! — Wymachiwał groźnie palcem. — Ty — wskazał na Izydę — do Odyna! Reszta do koszar! Ja wam dam bitki! Odechce się wam! Raz na zawsze wybije je wam z łbów! — Odetchnął głęboko. 
Kadeci rozpierzchli się w kilka sekund. Nim Diana skończyła uzdrawiać Kuszi, zostały na placu tylko one dwie, Izyda oraz mistrz.
Która zaczęła? — Widząc ich nietęgie miny, machnął ręką. — Wy — wskazał na Izydę i Kuszido Odyna. Arcyksiężno, zapraszam — powiedział z ironią w głosie, wskazał jej dłonią kierunek, skłonił się, po czym wyprostował się — do koszar! — Ryknął. — Ostudzę wasz zapał. Tak wam się pali do walki, to dostaniecie tyle, ile dusza zapragnie. Jutro o świecie cała trójka stawi się w koszarach. Już ja was wyszkolę!
Diana tylko pochyliła głowę i potulnie ruszyła przed siebie.
Na co czekacie?! — Spojrzał wściekle na rudą i Kuszi. — Do Odyna! Marsz!
c.d.n.

Klątwa Atlantydów 
Cześć I
Herosi i Upadli 

Klątwa Atlantydów - Prolog
Klątwa Atlantydów - Persywia
Klątwa Atlantydów - Tanatos 
Klątwa Atlantydów - Ares
Klątwa Atlantydów - Malachaj 
Klątwa Atlantydów - Diana
Klątwa Atlantydów - Achnaton
Klątwa Atlantydów -  Odyn
Klątwa Atlantydów - Aszka
Klątwa Atlantydów - Wyrocznia
Klątwa Atlantydów - Gorgona
Klątwa Atlantydów - Królowa
Klątwa Atlantydów - Balzak
Klątwa Atlantydów - Izyda
Klątwa Atlantydów - Dżin
Klątwa Atlantydów - Zarisa
Klątwa Atlantydów - Meduza
Klątwa Atlantydów -  Atria
Klątwa Atlantydów -  Mot
Klątwa Atlantydów -  Tezeusz
Klątwa Atlantydów - Amfitria
Klątwa Atlantydów - Kuszi 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Klątwa Atlantydów - Wyrocznia

"Są przepowiednie, które muszą pozostać nieopowiedziane, dopóki się nie wypełnią. Wszystko ma swój początek i koniec" Wyrocznia widzi wszystko. Wie, że aby dobrze poznać przesłanie widzenia, musi być bardzo ostrożna. Czasem drobiazg, z pozoru mało znaczący, może mieć ogromny wpływ na przyszłość królestwa, a nawet świata. Czy tym razem właściwie odczytała znaki? Sny to zawoalowane wskazówki, które zdradza nam wszechświat. Czasem są ukrytymi lękami, czasem pragnieniami, a czasem zapowiedzią przyszłości.  Pytia , dzięki swojemu darowi wieszczki, który odziedziczyła po matce, znała odpowiedzi na wiele pytań i doskonale umiała rozszyfrować każdy, nawet ten najbardziej zawiły czy dziwaczny sen. Trudność pojawiała się wtedy, gdy musiała poznać znacznie własnych wizji i snów. Tu była bardzo ostrożna w osądach. Nie zawsze obrazy, które widziała, był jasne i czytelne. Były to widzenia wielopoziomowe, a obejrzane z innej perspektywy mogły dać zupełnie odmienną odpowiedź. Źle odczytana w...

Klątwa Atlantydów - Odyn

Odyn podejrzewa, że dowódcy mrocznych zostali uwolnieni i atakują Atlantydę. Jednak musi mieć pewność, nim powiadomi króla. Czy mistrz odkrył sekret mrocznych, który tak skrzętnie chronili?  Na Moce, to chyba koniec świata, stwierdził Odyn , słuchając w skupieniu raportu Aresa na temat ostatniego, nieudanego polowania na arachnę. Nagle gładka powierzchnia Oka Ra zadrżała, a twarz młodego dowódcy rozlała się jak akwarela. Przez chwilę zniknął także głos. Nie minęła chwila, a twarz młodzieńca ponownie pojawiła się w odbiciu. — Nie mam wątpliwości mistrzu . — Odyn usłyszał niewyraźny głos Aresa. — Mógłbyś powtórzyć, coś przerwało. — Tak. W Atlantis grasuje arachna. Nie mam wątpliwości. — Jesteś pewien? — Odyn wbił w niego zaciekawione spojrzenie i nim usłyszał odpowiedź, podsumował. — Na Jasność, one wymarły jakieś 500 lat temu.  — Mistrz chwycił się za głowę.  — Gdy czekałem na demona, podszedł do mnie jakiś marynarz. Powiedział, że kilka dni temu, za nim odkryto zwłoki, ...

Klątwa Atlantydów - Wyrocznia

  Wyrocznia zna wiele sekretów. Każdy mieszkaniec starożytnego świata po radę przychodzi właśnie do niej. Co sprowadziło wielkiego mistrza Walhalli do świątyni?  — Ciekawe czego on znów może chcieć? — Kloto  zastanawiała się, obserwując wielkiego mistrza Akademii Walhalli wchodzącego w bramę świątyni. Nigdy z nim nie rozmawiała. Nie dlatego, że jej nie intrygował, czy nie wzbudzał jej ciekawości jako osoba, wręcz przeciwnie, była nim zafascynowana. Jednak, gdy tylko pojawiał się na jej drodze, coś ją paraliżowało i nie potrafiła wydusić z siebie słowa. Nigdy nie widziała też jego przędzy, co jeszcze bardziej rozbudzało jej ciekawość. Tylko Pytia spędzała z nim długie godziny, sam na sam. Przeważnie siedzieli w bibliotece albo spacerowali po ogrodzie. Dużo rozmawiali, a treści tych rozmów, wyrocznia nie zdradziła, nawet siostrom. Lachesis bała się Odyna, właściwie to bała się wybrańców, obcych, kupców, władców, jednym słowem nie lubiła obcych. Jakoś nie zabiegała też o...