Lilith i Malachaj mają plan jak zyskać władzę nad Księgą Adama i obezwładnić Strażnika. Czy uda im się go wcielić w życie, a może nie docenili jego siły?
Mała salamandra wylegiwała się na gorącym kamieniu. Umiejętności kamuflażu mógłby pozazdrościć jej niejeden wojownik. Dzięki plamom na ciele była prawie niewidoczna. Wytwornie wtopiła się w nakrapianą powierzchnię głazu. Leżała, napinając delikatne ciałko i wystawiła grzbiet w stronę wiosennego słońca.
Tylko wprawne oko było w stanie ją dostrzec. Z zarośli, nieoczekiwanie wyskoczył dodo. Pokracznie zbliżył się do kamienia. Pochylił w jego stronę łeb i zastygł. Ptak przez chwilę czujnie wpatrywał się w połyskujący w słońcu głaz.
Obrócił z zaciekawieniem łeb i jeszcze bardziej pochylił się nad nim. Leniwie wyprostował kark, jakby chciał się przeciągnąć i spojrzał w niebo. Znienacka ogromny dziób runął niczym imadło, kilka milimetrów od ciała salamandry. Przerażona jaszczurka odskoczyła.
Ptaszysko wrzasnęło podniecone i zaczęło uderzać raz, za razem ostrym jak brzytwa, potężnym dziobem w kamień, usiłując trafić w salamandrę. Jaszczurka w panice umykała raz na jedną to znów na drugą stronę kamienia, zręcznie unikając ciosów.
Nagle ciało jaszczurki nabrzmiało do rozmiarów borsuka. Przez całą długość kręgosłupa, powoli zaczęły wysuwać się ostre, jadowite kolce. Gad z bezbronnej salamandry przeistoczył się w jadowitego żywacza. Zacharczał wściekle i strosząc, ukryty w fałdach skóry grzebień splunął jadem prosto w ślepia ptaka.
Trucizna działała szybko. W kilka sekund z oka przeniknęła do głowy, paraliżując kolejne części ciała ptaszyska. Krągłe, sztywniejące ciało dodo padło na miękki mech. Jeszcze przez chwilę podrygiwał nerwowo, jakby próbował walczyć. Silnie szarpnął łapami i zastygł.
Żywacz syknął wściekle i pospiesznie rzucił się na dogorywającą zdobycz niczym wygłodniały lew. Łapczywie szarpał i pochłaniał pokaźne kawały świeżego mięsa. Za każdym kęsem rozglądał się nerwowo, aby ponownie zanurzyć się w ciepłych wnętrznościach ptaszyska.
— Widzisz Malachaju, tak się dzieje, gdy nie doceni się przeciwnika — powiedziała cicho Lilith i spojrzała na skrzydlatego z przekąsem. Wyprostowała się, poprawiła zmiętoloną peplos i odrzuciła na ramię skręcone pasmo, płomiennych włosów.
— Co masz na myśli? — Patrzył na nią zaciekawiony. Jego oczy wciąż płonęły pożądaniem. Przesunął delikatnie palcami po jej nagim ramieniu. Lilith się odsunęła. Zniesmaczony usiadł na trawie. — Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że te małpy są jak ta jaszczurka?
— To właśnie chcę ci powiedzieć. Nie lekceważ ich. Ja popełniłam tylko raz ten błąd — powiedziała, patrząc mu głęboko w oczy. Przesunęła grube pasmo rdzawych włosów z twarzy i odsłoniła lewe oko. Jej źrenica była biała jak śniegi północy, a oko wyglądało na martwe i puste. — Pamiętasz, co mi zrobili? — wysyczała przez zęby.
— Lili jesteś potężną maginią, możesz to naprawić. — Z czułością przesunął dłonią po jej policzku i pochylił się w jej stronę. Pachniała miodem i pszenicą. — Albo pozwól mi to zrobić. — Pochylił się nad nią.
— Nie. — Lilith pokiwała przecząco głową i się odsunęła. — Ma mi przypominać, dlaczego ich tak nienawidzę — warknęła. Wstała, wyprostowała się i rozejrzała dookoła.— Musimy ich zniszczyć.
— Masz już księgę, czego jeszcze potrzebujesz?
— Armii, głuptasie. Potrzebuję ogromnej armii, którą zmiażdżę i zniszczę ich ten mały, doskonały świat.
— Masz za sobą Achnatona, dawnych bogów, upadłych i mnie. Nikogo więcej nie potrzebujesz.
— Dobrze, że mam ciebie. — Oplotła mu szyję ramionami i pocałowała go. — Nasi sprzymierzeńcy są wciąż zbyt słabi, aby zaatakować wybrańców. Potrzebuję mocy Księgi — westchnęła i położyła głowę na jego torsie. — A tomiszcze nawet nie pozwala mi się zbliżyć — szepnęła smutnym, uwodzicielskim głosem. — Durna księga opiera się tak skutecznie — spojrzała na swoje poparzone dłonie, Malachaj jęknął przerażony — że tracę nadzieję, iż uda mi się złamać jej zabezpieczenia. — Lilith pospiesznie znów je ukryła.
— Moja biedna królowa — szepnął jej do ucha. — Znajdę strażnika i zmuszę go do współpracy.
— O ile się narodził.
— Inaczej nie znalazłabym Księgi. — Malachaj uśmiechnął się chytrze. — Widzisz ta księga jest na tyle głupia, że gdy wyczuje moc strażnika od razu się uaktywnia, tylko po to, aby ją odnalazł. Stąd wiem, że gdzieś tam łazi to dziwactwo.
— Kim właściwie on jest? Bo jeśli to kolejny skrzydlaty, to nie ma o czym marzyć — jęknęła z rezygnacją w głosie. — Muszę poradzić sobie bez niego.
— To tylko człowiek, ale ma w sobie cząstkę ducha Rajzela.
Oczy Lilith rozbłysły nową nadzieją. Ponownie przylgnęła mocno do piersi skrzydlatego i radosna, niczym małe dziecko odetchnęła.
— Skoro to człowiek, to jest słaby. Łatwo będzie go złamać, przekupić, czy skusić, zmusić do współpracy.
— Nie rozpędzaj się tak, ma w sobie moc skrzydlatych i nie tak łatwo będzie go złamać, czy skusić. — Malachaj spoważniał. — Istnieje inny sposób. Trzeba rzucić na niego obezwładniający urok, dzięki któremu będzie posłuszny. To magia z czasów początków, trudna i będzie wymagać krwawej ofiary z kilku Innych, z linii królewskiej.
— Nie słyszałam o tym. — Lilith zamyśliła się i zmarszczyła czoło.
— To magia początków, zakazana przez Moce. Potrafi obezwładnić nawet archanioła. Tylko skrzydlaci znają jej zaklęcia. Potrzebujemy wilkołaka, wiedźmę, wampira, maga, freyja i jednego trytona. Musimy to zrobić przed nocą Różowego księżyca.
— Ale to za kilka dni — jęknęła z przerażeniem i przesłoniła usta dłonią.
— Trzeba się więc pospieszyć. Krwią Innych, dzień przed wschodem księżyca należy skropić anielski oręż i przywołać strażnika. Sam do nas przyjdzie. Jest tylko jedno, małe "ale"...
Lilith spojrzała na niego chłodno, a w jej spojrzeniu kryło się rozczarowanie.
— Oczywiście — syknęła. — Jakie "ale"?
— Musimy być blisko strażnika.
— Sam do nas przyjdzie, o ile będzie wystarczająco blisko? — Rzuciła się na niego wściekle. — Masz jeszcze jakieś genialne pomysły?
— Ozyrys pomoże nam go znaleźć. — Malachaj szepnął cicho. — Pomógł nam namierzyć księgę, więc pomoże znaleźć strażnika. Złapiemy strażnika, wrzucimy do lochu, odprawimy rytuał i Księga będzie nasza.
Twarz Lilith złagodniała. Przymiliła się do niego jak kotka. Zwinęła się w kłębek i delikatnie dłonią pieściła jego tors.
— Nie zapominaj, że usługi dżina słono kosztują.
— W Księdze są zaklęcia jak złamać każdy czar, urok, czy nawet warunki cyrografu. — Malachaj mrugnął do niej i pocałował ją namiętnie, przyciskając mocno do siebie. — Gdy będzie już w naszym władaniu nie pokonają nas nawet Moce.
— Obyś miał rację.
c.d.n.
Klątwa Atlantydów - Tanatos
Klątwa Atlantydów - Ares
Klątwa Atlantydów - Malachaj
Klątwa Atlantydów - Diana
Klątwa Atlantydów - Achnaton
Klątwa Atlantydów - Odyn
Klątwa Atlantydów - Aszka
Klątwa Atlantydów - Wyrocznia
Klątwa Atlantydów - Gorgona
Klątwa Atlantydów - Królowa
Klątwa Atlantydów - Balzak
Klątwa Atlantydów - Izyda
Klątwa Atlantydów - Dżin
Klątwa Atlantydów - Zarisa
Klątwa Atlantydów - Meduza
Klątwa Atlantydów - Atria
Klątwa Atlantydów - Mot
Klątwa Atlantydów - Tezeusz
Klątwa Atlantydów - Amfitria
Klątwa Atlantydów - Kuszi
Klątwa Atlantydów - Feniks
Klątwa Atlantydów - Marek
Klątwa Atlantydów - Lilith
Klątwa Atlantydów - Kuszi
Komentarze